Archiwa

2010

32. MARATON WARSZAWSKI

O ile rok wcześniej największe emocje towarzyszyły samym przygotowaniom i walce z urzędniczą bezmyślnością, o tyle w czasie 32. Maratonu Warszawskiego dramatyczne wydarzenia miały miejsce na szczęście już na samej trasie. A stało się tak za sprawą nowej, niecodziennej formuły rywalizacji. Czołówka pań wystartowała bowiem na trasę o 19 minut i 30 sekund wcześniej niż najlepsi mężczyźni (różnica odpowiadała aktualnej różnicy między rekordami imprezy), zaś na osobę, która miała jako pierwsza zameldować się na mecie, czekała fantastyczna nagroda – samochód Volvo S60! Takiej nagrody w żadnym polskim biegu jeszcze nigdy nie było, więc i stawka w obu grupach – męskiej i żeńskiej – była bardzo mocna.

Przez ponad 2 godziny trwała emocjonująca gonitwa, którą śledzili zgromadzeni na Placu Zamkowym kibice oraz widzowie telewizji Polsat News, która na bieżąco relacjonowała bieg. Na mecie pierwsza zameldowała się kobieta – Ukrainka Tetyana Holovchenko, która wygrała, mimo iż… spóźniła się na start o półtorej minuty!

Takiej nagrody, takiej rywalizacji i takiej nieprawdopodobnej historii nie można było wymyśleć. Jej czas – 2:31:47 – był drugim wynikiem w historii żeńskiej rywalizacji w Maratonie Warszawskim. Pewnie gdyby nie spóźnienie padłby rekord imprezy. Najlepszym mężczyzną okazał się po raz trzeci z rzędu zawodnik reprezentujący Etiopię – Tola Bane. Zaś po raz pierwszy w historii Maratonu Warszawskiego na podium nie zobaczyliśmy ani jednego przedstawiciela Polski.

Za placami najlepszych znów toczyła się walka o życiówki, realizację marzeń i euforię z dotarcia do mety. Ostatecznie udało się to 3322 zawodnikom i zawodniczkom, co znów było rekordowym wynikiem w historii naszej imprezy. Pogoda znów była wymarzona (choć trzeba przyznać, że w pewnym momencie przez jakąś minutę siąpił lekki deszczyk, co było pierwszym tego typu wydarzeniem pogodowym od roku 2002), więc kibiców na mecie i na trasie nie zabrakło.

Euforyczne przyjęcie zgotowali oni „maratońskiej gąsienicy” – grupie 51 osób, które połączone przez cały czas trwania biegu specjalną uprzężą, pokonały dystans maratonu. Ich bieg był z jednej strony próbą pobicia rekordu Guinessa, a z drugiej – wysiłkiem, któremu towarzyszyło zebranie środków na pomoc dla małej Nikoli Kabat, chorej na atrofię mięśniową. Ten bieg wzbudził tyle samo emocji, co walka o Volvo.

Gościem honorowym 32. Maratonu Warszawskiego był John Ngugi – legenda biegania, człowiek, który 24 lata wcześniej zdobył w Warszawie tytuł mistrza świata w biegu przełajowym.