Archiwa

2007

XXIX FLORA MARATON WARSZAWSKI

Ponad 2000 osób dotarło do mety Flora Maratonu Warszawskiego 2007. Tylko raz – w roku 1980 – było ich więcej. Zapisy do ekidenu odbywały się niemal po znajomości (liczba drużyn była ograniczona, a w internecie funkcjonowała społeczna lista rezerwowa), maraton kończył się na szerokiej Wisłostradzie, a na targach sportowych przy maratonie po raz pierwszy obecne były stoiska zagranicznych biegów maratońskich (z Pragi i Dublina). Ponaddwugodzinną relację na żywo przeprowadziła z biegu kodowana stacja Nsport, a obraz z trasy (pokazywany między innymi z krążącego nad zawodnikami helikoptera) można było oglądać na telebimie usytuowanym przy mecie. Zapachniało wielkim światem.

Po raz trzeci z rzędu padł najlepszy wynik w historii imprezy. Sensacją było to, że ustanowił go Polak. Mimo silnej stawki biegaczy z Afryki, trzy pierwsze miejsca zajęli reprezentanci Polski – pierwszy był Paweł Ochal, drugi – Rafał Wojcik, a trzeci – Adam Draczyński. Wszyscy trzej ustanowili swoje rekordy życiowe, a wynik 2:12:20 Ochala był najlepszym uzyskanym przez polskiego maratończyka w ostatnich 3 latach. Atmosfera na mecie biegu była ekstatyczna.

Z niezwykle pasjonująco zapowiadającej się rywalizacji pań niewiele wyszło. Planująca złamanie w maratońskim debiucie bariery 2:30 Karolina Jarzyńska przeliczyła się z siłami (po strasznym kryzysie skończyło się na wyniku 2:48), a Ukrainka Połtavska też nie dała rady utrzymać założonego przez siebie tempa i wygrała z wynikiem 2:40.

Dla pozostałych biegaczy największą frajdą okazał się medal – miał w środku kilkucentymetrowej średnicy dziurkę, która sprawiała, że ze zwykłego krążka można było zrobić bardzo przydatny bibelot. Narzekali jedynie Ci, którzy chcieli wykąpać się w ciepłej wodzie – z sitek leciała tylko zimna. Ale organizatorzy mieli do wyboru odcięcie zasilania termom do podgrzewania wody albo przygotowującej się do transmisji telewizji. Mniejszym złem okazał się brak ciepłej wody.

2005

XXVII MARATON WARSZAWSKI

W roku 2005 Polska oficjalnie stała się członkiem Unii Europejskiej. A Maraton Warszawski po raz pierwszy pobiegł ulicą Marszałkowską. Aby tak się jednak stało konieczny był podpis samego wiceprezydenta miasta. Był nim wtedy obecny prezes TVP – Andrzej Urbański.  Zmiana trasy zaowocowała też przeniesieniem miejsca startu w okolice historycznego Placu Zamkowego.

Uczestnicy biegu nie mogli mieć wątpliwości, że impreza nabrała nowego rozpędu. Świadczyła o tym najlepiej liczba startujących – do mety dotarło niemal 1700 osób, czyli blisko dwa razy więcej niż przed rokiem. Trasa pełna była kibiców ze szkół z całej Polski, a miasteczko maratońskie pełne było namiotów sponsorów, wystawców i partnerów medialnych. Zmieniono miejsce finiszu – stał się nim teraz park na Podzamczu, gdzie można było bez trudu pomieścić kilkanaście tysięcy osób.

Wreszcie dopisała pogoda (było słonecznie, ale rześko) i forma czołówki. Wydarzeniem był start rekordzisty Polski w maratonie Grzegorza Gajdusa (który nota bene zadebiutował w maratonie w roku 1980 w Warszawie jako… 13-latek), który równo po 10 latach poprawił dotychczasowy rekord trasy. Jako pierwszy zawodnik w historii Maratonu Warszawskiego pokonał jego trasę poniżej 2 godzin i 15 minut. Rekordem zakończyła się też dość niespodziewanie rywalizacja pań – Rosjanka Nina Kolyaseva jako pierwsza w historii warszawskiej imprezy pokonała barierę 2:35.

Po raz pierwszy w historii Maratonu Warszawskiego w jego przeddzień rozegrano sztafetę maratońską – ekiden. W rywalizacji wzięło udział blisko 80 drużyn, choć początkowo organizatorzy nastawiali się na… 20.

Następnego dnia po imprezie Gazeta Wyborcza zatytułowała swoją relację z imprezy „Piękny bieg”. I o to chodziło.

2003

XXV OLD SPICE MARATON WARSZAWSKI

Rok 2003 miał być rokiem jubileuszu 25-lecia imprezy i początkiem nowego rozdziału. Nowi organizatorzy mieli jasny kierunek – nowoczesność. Dlatego po raz pierwszy na trasie polskiego maratonu pojawili się pace-makerzy (obecnie standardów nawet na półmaratonach i „dychach”), punkty odżywiania były rozmieszczone co 2,5 kilometra (miast dotychczasowych 5), trasa imprezy prowadziła przez centrum miasta, a biuro zawodów umieszczono w leżącym w samym sercu miasta Hotelu Novotel. Impreza zyskała też sponsora tytularnego – została nim marka Old Spice. Wszystko to sprawiło, że po raz pierwszy od roku 1990 na starcie biegu stanęło grubo ponad tysiąc zawodników.

Dzień biegu powitał jego uczestników słońcem i skwarem. W kulminacyjnym momencie temperatura sięgnęła dwudziestu kilku stopni i uczestnikom zrobiło się ciepło. Niestety, na wielu punktach odświeżania po napoje musieli sięgać… na chodnik. Nie dojechały bowiem na czas stoły, które umówiona wcześniej jednostka wojskowa zapomniała dostarczyć na czas.

Od strony sportowej Maraton Warszawski 2003 zapisał się przede wszystkim jako rok czwartego, historycznego triumfu Kariny Szymańskiej. Zawodniczka ta wcześniej wygrywała w Warszawie w latach 1997-99, a po 4-letniej przerwie wygrała po raz czwarty i została samodzielną liderką klasyfikacji wszech czasów stołecznego biegu.

W rozegranym równocześnie półmaratonie drugie miejsce zajął aktualny wtedy rekordzista Polski Antoni Niemczak, który aktywnie uczestniczył w promocji imprezy. Co ciekawe, w miesiąc później stracił rekord kraju na rzecz Grzegorza Gajdusa.

2001

XXIII MARATON WARSZAWSKI

W styczniu 2001 roku powstała Platforma Obywatelska, a w lipcu, pomimo zapowiedzi, nie nastąpił koniec świata. We wrześniu nastąpił atak na budynki World Trade Center w Nowym Jorku. W październiku premierem rządu RP został Leszek Miler.

W ostatnią niedzielę września odbył się już po raz dwudziesty trzeci Maraton Warszawski. Kiedy setki biegaczy ustawiały się na linii startu, przemówił do nich patron – prezydent Warszawy Paweł Piskorski, który był jednocześnie starterem. Powiedział kilka zdań i stwierdziwszy, że to już wystarczy, wystrzelił. Do planowanej godziny startu brakowało kilku minut. Część osób czekała już, ale większość stała jeszcze w kolejce do toalet, badała położenie krzaczków w pobliżu Zamku Królewskiego czy wiązała buty. Zaskoczenie było pełne.

Z powodu niewielkich nagród i kłopotów organizacyjnych wynikających z rezygnacji na trzy tygodnie przed imprezą głównego sponsora – firmy Warta, z biegu w Warszawie zrezygnowała większość cenionych w Polsce maratończyków. Na mecie jako pierwszy pojawił się Bartosz Mazerski, dwudziestoczteroletni biegacz ze Sztumu. Kolejni dwaj zawodnicy stracili do zwycięzcy niespełna minutę.

Wśród kobiet jako pierwsza na metę przybiegła Maria Bąk – doświadczona, czterdziestodwuletnia biegaczka z Niemiec, pokonując Elenę Cuchło – tryumfatorkę z lat 1993-96, która już wtedy twierdziła, że jest za stara na to żeby biegać w jakimś klubie. W 2001 roku miała 47 lat.

Amatorzy mieli wiele powodów do narzekania, część rzeczywistych, część wydumanych. Na mecie nie było piwa, zamiast grochówki kiełbaski. Na trasie zabrakło owoców, a do picia dawano gazowaną wodę.

Uczestnicy rozgrywanego równolegle półmaratonu, którzy kończyli bieg w Wilanowie, musieli sami zatroszczyć się o powrót na Podzamcze, nikt nie pomyślał o tym że spoceni, zziębnięci będą jakoś musieli dostać się na metę maratonu na Podzamczu – choćby po to żeby odebrać swoje depozyty. Na forum Maratony Polskie ktoś napisał – „Narzekacie, a i tak za rok tu przyjedziecie.”