28 września 2025 / September 28th, 2025
 

2001

19-11-2015 18:11

XXIII MARATON WARSZAWSKI

W styczniu 2001 roku powstała Platforma Obywatelska, a w lipcu, pomimo zapowiedzi, nie nastąpił koniec świata. We wrześniu nastąpił atak na budynki World Trade Center w Nowym Jorku. W październiku premierem rządu RP został Leszek Miler.

W ostatnią niedzielę września odbył się już po raz dwudziesty trzeci Maraton Warszawski. Kiedy setki biegaczy ustawiały się na linii startu, przemówił do nich patron – prezydent Warszawy Paweł Piskorski, który był jednocześnie starterem. Powiedział kilka zdań i stwierdziwszy, że to już wystarczy, wystrzelił. Do planowanej godziny startu brakowało kilku minut. Część osób czekała już, ale większość stała jeszcze w kolejce do toalet, badała położenie krzaczków w pobliżu Zamku Królewskiego czy wiązała buty. Zaskoczenie było pełne.

Z powodu niewielkich nagród i kłopotów organizacyjnych wynikających z rezygnacji na trzy tygodnie przed imprezą głównego sponsora – firmy Warta, z biegu w Warszawie zrezygnowała większość cenionych w Polsce maratończyków. Na mecie jako pierwszy pojawił się Bartosz Mazerski, dwudziestoczteroletni biegacz ze Sztumu. Kolejni dwaj zawodnicy stracili do zwycięzcy niespełna minutę.

Wśród kobiet jako pierwsza na metę przybiegła Maria Bąk – doświadczona, czterdziestodwuletnia biegaczka z Niemiec, pokonując Elenę Cuchło – tryumfatorkę z lat 1993-96, która już wtedy twierdziła, że jest za stara na to żeby biegać w jakimś klubie. W 2001 roku miała 47 lat.

Amatorzy mieli wiele powodów do narzekania, część rzeczywistych, część wydumanych. Na mecie nie było piwa, zamiast grochówki kiełbaski. Na trasie zabrakło owoców, a do picia dawano gazowaną wodę.

Uczestnicy rozgrywanego równolegle półmaratonu, którzy kończyli bieg w Wilanowie, musieli sami zatroszczyć się o powrót na Podzamcze, nikt nie pomyślał o tym że spoceni, zziębnięci będą jakoś musieli dostać się na metę maratonu na Podzamczu – choćby po to żeby odebrać swoje depozyty. Na forum Maratony Polskie ktoś napisał – „Narzekacie, a i tak za rok tu przyjedziecie.”