To bardzo istotny rodzaj obciążenia treningowego i mocny bodziec dla organizmu. Bez względu na to, jak pobiegniesz, trzeba pamiętać, że nawet najgorszy start jest najlepszym treningiem. Tak naprawdę, podczas zawodów poznajesz siebie i kształtujesz swój charakter. Ja nazywam to tzw. startami testowymi/kontrolnymi, w których bardziej istotnym jest ogólne samopoczucie zawodnika niż końcowy rezultat. Ocenę wyniku w zawodach zawsze rozpatruje się przez pryzmat wcześniej wykonanej pracy i nie zawsze jest on adekwatny do jakości Twoich przygotowań, ale to normalne, gdy biega się z tzw. „marszu”, czyli z normalnej treningowej rutyny. Często biegacze za dużo główkują. Jeśli pobiegłeś szybko, ale czułeś się bardzo zmęczony to masz powód do radości. Gdy pobiegłeś przeciętnie i czułeś się zmęczony – to się nie przejmuj. Pomyśl, co będzie, jeśli zejdziesz z obciążeń w ostatnich 2-3 tygodniach przed głównym startem.
Istnieje jeszcze wiele dobrych stron szkolenia poprzez starty do maratonu. Takie bieganie pomoże nam „przerobić” i przenieść naszą pracę na wyższy pułap i wyrobić tzw. „zapas szybkości”. Zawody dają mnóstwo informacji zwrotnych. Czerp z nich jak najwięcej, by stać się lepszym biegaczem. Bez względu na to, jak podejdziemy do zawodów, to i tak wiąże się to z dużym obciążeniem psychicznym. Są różne modele przygotowań do startu w maratonie – jeden z nich zakłada przygotowania poprzez metodę startową. Istnieje wiele dobrych stron takiego szkolenia (pisałem o tym dokładniej w numerze wrześniowym z 2013 r.). Dzięki temu możemy „przerobić” oraz przenieść naszą pracę na wyższy pułap i wyrobić tzw. „zapas szybkości”. Można się też pokusić o poprawienie naszych życiówek na krótszych dystansach. Jeśli chcecie w poniższe plany treningowe wpleść starty, nie ma najmniejszego problemu. Jeśli start wypada w sobotę, to piątkowe zaplanowane tempo startowe zamieńcie na spokojne rozbieganie lub rozruch, a podczas niedzielnego długiego wybiegania zmniejszcie objętość.